In vitro
Zabiegi sztucznego zapłodnienia (in vitro) są naruszeniem Bożego przykazania:
Nie zabijaj (Wj 20,13 oraz Pwt 5,17)
ponieważ nadliczbowe embriony (te 'gorsze jakościowo') są zabijane. Zwolennicy tej metody twierdzą, że same umierają (umierają, bo nie daje się im szans na przeżycie). Czy ktoś wyobraża sobie zostawienie noworodka aż umrze? Możliwe byłoby pobieranie od potencjalnej matki tylko tylu jajeczek ile chce mieć dzieci, jednak umieralność nowopowstałych ludzi jest tak wielka, że nie opłaca się to z finansowego punktu widzenia.

Należy zwrócić uwagę, że człowiek powstaje w momencie połączenia komórki jajowej i plemnika. Dlatego zabicie, wyrzucenie, zablokowania możliwości rozwoju każdego embrionu (nawet zanim trafi do organizmu kobiety) jest zabójstwem.

Argument zabijania jest główny, ale nie jedyny:

  • niska skuteczność: 5 - 7,5% urodzonych dzieci. [http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IZ/niedziela201149-invitro.html] Zwolennicy in-vitro za 'sukces' uważają samo zajście w ciążę (która może trwać np kilka tygodni), a nie urodzenie dziecka, dlatego podawane liczby są dużo wyższe. Liczby podawane przez kliniki nie są przez nikogo weryfikowane.
  • z relacji osób trafiających do 'klinik' in-vitro wiadomo, że ośrodki te nie interesuje leczenie kobiet. Zwykle bez dokładnego przebadania kobiety i mężczyzny kieruje się parę na inseminację lub in-vitro. Nie ma nad parą żadnej opieki psychologicznej, nie informuje się ich o możliwych zagrożeniach (np nowotwór), zainteresowanie 'pacjentami' ogranicza się głównie do pobrania opłaty za 'zabieg'.
  • przedmiotowo traktowane są nie tylko dzieci, ale także kobiety, przepuszczane seryjnie przez stół zabiegowy. Wiele z nich może stać się matkami w sposób naturalny, jednak leczenie (którym in vitro nie jest) nie przynosi tzw. klinikom leczenia bezpłodności tak dużego zysku.
  • metoda in vitro nie jest leczeniem bezpłodności - jeżeli kobieta chorowała, to będzie chorować w dalszym ciągu. W następną ciążę również nie zajdzie naturalnie (chyba, że została oszukana i in vitro w ogóle nie było konieczne).
  • obniżona odporność dzieci z in-vitro.[http://gosc.pl/doc/988562.In-vitro-sie-zemsci]
  • zwiększona zachorowalność na nowotwory u kobiet po terapii hormonalnej. Bez tej terapii nie udało by się uzyskać kilkudziesięciu jajeczek, z których można by część pobrać do zapłodnienia (naturalnie jajnik produkuje jedną komórkę jajową). Kliniki in-vitro nie interesuje przyszłość 'pacjentek', dlatego nie monitoruje się ich późniejszego stanu zdrowia.
  • zwiększa się powstania innych chorób u kobiet, np zakrzepicy [http://www.pro-life.org.pl/2012/02/wzrost-ryzyka-zakrzepicy-po-in-vitro.html]
  • in vitro niekiedy łączy się z aborcją: najczęściej część embrionów umiera po wprowadzeniu do macicy, dlatego umieszcza się tam więcej embrionów niż dzieci matka chciałaby mieć. Gdy przeżyją wszystkie matka może zdecydować się na aborcję (tzw "selektywna redukcja").
  • zapłodnione zarodki bywały przedmiotem handlu. Rodzice nie są w stanie kontrolować, co się z nimi dzieje. Są informowani np, że zarodek (lub kilka) obumarł, co jest niemożliwe do zweryfikowania. Może się zdarzyć, że nasze dzieci - bez naszej zgody - urodzi ktoś inny. Nie jest wykluczone, że biologiczne dzieci: brat i siostra, a urodzone prze różne kobiety, spotkają się w przyszłości jako para.
  • przyszłym rodzicom pokazuje się zarodki do wyboru. Mają oni dokonać selekcji, którym dać szansę, a które skazać na śmierć. Automatycznie to obciąża sumienie rodziców w sposób bezpośredni.
  • 'dziecko na życzenie': Podejście: 'mam męża, mam dom, samochód, to teraz muszę mieć dziecko' powoduje, że życie ludzkie, które ma się pojawić nie jest traktowane jako dar, a bardziej jako produkt, zachcianka, miłość do samego siebie i swoich potrzeb. Dziecko jest człowiekiem - nie można sobie go kupić jak przedmiotu.
  • wyeliminowany jest element bliskości małżonków dzielących się swoją miłością podczas stosunku. Dziecko, który być może się urodzi będzie oczywiście człowiekiem, ale swoje istnienie rozpocznie jako produkt. Mężczyzna oddający spermę w pokoiku pełnym plakatów z nagimi kobietami, płytka mikroskopu, a później praca lekarza nad kobietą i umieszczanie w niej embrionu - powołanie do życia nowego istnienia nie powinno tak wyglądać.


Przy in vitro zapomina się o tym, że dzieci są darem, a rodzice są po to, żeby się nimi opiekować. In vitro odwróciło tą relację: dziecko tworzone jest po to, aby dorośli mieli się kim opiekować.

Alternatywą dla in-vitro są nowoczesne metody naturalnego planowania poczęcia, np. takie jak naprotechnologia.

Jeżeli stan zdrowia uniemożliwiłby zajście kobiecie w ciążę możliwością dla osób, które pragną dziecka, a jednocześnie nie chcą chcą się obciążać grzechem pozbawienia czyjegoś życia - jest adopcja. Czy brak potomka jest gorszą rzeczą niż brak kochającego rodzica? Warto się zastanowić czy ojcostwo lub macierzyństwo to przede wszystkim przekazywanie materiału genetycznego?
Eksperymenty in-vitro to główna gałąź eugeniki, obecnie nazywanej genetyką.

Zobacz też


  • Dobro i zło
  • Aborcja
  • Eugenika i genetyka

    Linki zewnętrzne


  • Katolik.pl
  • Napromedica.pl dr Tadeusz Wasilewski - jeden z czołowych polskich ginekologów zajmujących się zabiegami in vitro. Z dnia na dzień zrezygnował z przeprowadzania zabiegów i z pracy. W 2009r. został współzałożycielem kliniki leczącą bezpłodność w sposób etyczny.
  • Dominikanie.pl
  • Zagrożenia i koszty procedury in vitro
  • In vitro grozi... rakiem
  • Contrainvitro.pl
  • Genetyk prof. Alina Midro o in-vitro
  • Wyrzucenie embrionów
  • 1.5 miliona dzieci zabitych w wyniku in-vitro.