Wierzę w Boga, nie w Kościół
Jezus jest założycielem swojego Kościoła. Przez kilka lat przygotowywał swoich uczniów do jego prowadzenia.

Nie można powiedzieć: Jezu, wierzę w Ciebie, ale nie wierzę w to, co powiedziałeś. Można to porównywać do sytuacji, kiedy pacjent mówi doktorowi: Wierzę w pana wiedzę, kompetencje i imponują mi możliwości współczesnej medycyny, ale i tak wiem lepiej.
Kiedy wierzy się w Boga, ale nie w Kościół?
Wtedy, gdy nie zgadzamy się na pewne postawy, które promuje Kościół, a które zostały ustanowione przez Jezusa. To jedyny powód, aby rezygnować z nauk Kościoła.
Co to oznacza? To, że mówimy: "Wierzę w Ciebie Boże, ale nie sądzę, że w kwestii ...... masz rację. Dlatego będę żył zgodnie z własnymi zasadami."
Kościół jest strażnikiem wiary, którą zostawił na ziemi Jezus Chrystus. Za każdym razem, gdy ludzie wprowadzają nowe zasady, które są sprzeczne z tym, co Bóg uczy w Biblii - Kościół interweniuje. Sumienie ludzkie, na którym powinno się opierać jest zawodne i zmienne w czasie. Kościołowi w minionych wiekach zdarzyło się błądzić, jednak choć naruszał Boże zasady, to nie próbował je zmieniać (np w przypadku "świętej" inkwizycji naruszono przykazanie "nie zabijaj"). Dzięki temu, że przykazań Bożych zmienić się nie da, tak więc jednoznacznie można określić działanie Kościoła (lub jakiejkolwiek osoby) jako złe lub dobre. Dlatego też Jan Paweł II wyraził skruchę i przeprosił za krzywdy, które wyrządził Kościół. Sumieniem Kościoła są zasady, których broni. Osoba odcinająca się od Kościoła (czyli zasad Bożych) nie ma tak przejrzystej sytuacji, bo zastępuje prawa Boże swoimi. Jeżeli jej działanie nie narusza prawa państwa w którym mieszka ocenia, wydaje się jej, że nie robi nic złego dopuszczając się np cudzołóstwa, kłamstwa lub aborcji. Jednak w ostatecznym wyniku szkodzi sobie i innym.
Wierząc selektywnie ("to mi odpowiada, a tamto nie") tworzymy własne wyznanie niezależnie od tego czy deklarujemy się jako katolicy czy nie. Odcinając się od Kościoła nieuchronnie zmierza się w kierunku ateizmu.
Człowiek, który izoluje się od Kościoła zaczyna wierzyć w takiego Boga, jakiego sam sobie wymyśli. W swoim mniemaniu jest bardziej kompetentny od Kościoła w temacie oceniania co jest dobre. Bardzo często stoi za tym niewiedza, nieznajomość Biblii, ignorancja i duchowe lenistwo. Przykładem był Charles Taze Russell - założyciel Świadków Jehowy, który w wieku 18 lat stwierdził, że sam najlepiej zinterpretuje wolę Bożą zawartą w Biblii.

Zobacz też


  • Jestem wierzący, ale niepraktykujący
  • Zarzuty stawiane Kościołowi
  • Dobro i zło